Czasami warto posłuchać innych.


Czasami mimo wszystko nie potrafimy odejść. Mimo że to wszystko, co się dzieje nas nie przekonuje. Cały czas mamy nadzieję, że to wszystko się inaczej potoczy i ta druga osoba się zmieni. Tylko ta nadzieja jest złudna. Bo jeśli ta druga osoba nie widzi tego to, jak może się zmienić.

Od samego początku wiedziałam, że on ma trudny charakter, ale podobało mi się to. Zawsze chciał rządzić. Przy nim czułam się jak prawdziwa kobieta, bo zawsze było tak jak on chciał. Zawsze było po jego myśli, wtedy miałam takie pragnienia, żeby właśnie spełniać to, co on chce. Robiłam to, co chciał, a on mi to wynagradzał. Tak właśnie wyglądały nasze początki. Dużo osób mi mówiło, żebym sobie go odpuściła. Mówili, że zawsze będę miała z nim problemy, nie słuchałam ich, bo byłam po uszy w nim zakochana. Imponował mi, bo był taki męski i stanowczy. Tych, co znałam, nie byli właśnie tacy. Oni właśnie robili to, co ja chciałam. Paweł był właśnie taki jak sobie wymarzyłam. Dużo osób go nie lubiło, bo zawsze mówił to, co myśli i nie interesowało go co druga osoba mówi. Jak poznałam go z moimi znajomymi to im się nie spodobał, tak samo było z jego strony. Uważał, że nie powinnam spotykać się z tymi ludźmi, bo sprowadzają mnie na złą drogę. Na początku się na to nie godziłam, dopiero później zaczęłam coraz mniej się z nimi spotykać.
Długo nie minęło, bo już po niecałym roku Paweł oświadczył się mi. Trochę mnie to zaskoczyło, bo dobrze się nie znaliśmy i tak w stu procentach nie byłam pewna, ale kochałam go. Dlatego się zgodziłam. Rodzice nie byli z tego powodu zadowoleni, bo uważali, że będę miała z nim problemy, ale jakoś to przyjęli. Jego rodzice mnie uwielbiali także krytyki nie było z ich strony.
Paweł pewnego dnia powiedział, że ma niespodziankę i muszę przyjechać wyznaczone miejsce. Myślałam, że to będzie zwykła kolacja w restauracji, ale on zaprosił moich znajomych. Ogłosił im że się pobieramy i już nie będę miała tyle czasu dla nich jak do tej pory. Trochę się wciekłam, że nic mi nie powiedział, ale za chwile mi przeszło, bo przyjęcie było naprawdę miłe. Jak nigdy, nie było żadnych kłótni z Pawłem, bo on zachowywał się bardzo dobrze. Był miły dla nich i oni tak samo dla niego. Paweł podał mi dokładną datę naszego ślubu i to było za miesiąc. Nie wiedziałam, czy w ogóle zdarzymy ze wszystkim, ale on oświadczył mi, że prawie wszystko już jest załatwione.
Rodzice się załamali, tato nie chciał ze mną gadać przez tydzień, ale później musieli się z tym pogodzić. Tylko jedna osoba była cały czas przeciwko. To był mój przyjaciel. Marcin prosił mnie, żebym za niego nie wychodziła, bo kiedyś będę tego żałować. Nie chciałam jego słuchać, mówiłam mu, że to jest mój wybór i nikt go nie zmienił. On nie mógł tego przyjąć do siebie. Pewnego dnia zapytałam go czemu jest przeciwko Pawłowi, a on wtedy wyznał, że jest we mnie od dawna zakochany. Nie miałam wtedy innego wyjścia i musiałam zerwać z nim kontakt. Powiedziałam mu, że owszem nadal jest zaproszony na mój ślub, ale poprosiłam go, żeby nie robił widowiska. Marcin nie chciał przyjąć tego do świadomości. Dzwonił, pisał i przychodził do nas. Żadne argumenty nie docierały do niego i bałam się powiedzieć tego Pawłowi.
W naszym dniu ślubu wszystko było idealnie. Byłam szczęśliwa z tego, że jestem już jego żoną. Miałam nadzieję, że nikt tego nie zepsuje. Marcin zjawił się, był pijany. Bałam się, że zrobi jakąś aferę i poprosiłam Pawła by go wyprosił. On powiedział, że wyjdzie bez jego reakcji, ale musi ze mną porozmawiać. Poszłam z nim porozmawiać i on mówił, że już da mi spokój, ale muszę mu obiecać, że jeśli coś się będzie działo to przyjdę do niego. Tak, obiecałam mu to i byłam zadowolona, że już da mi spokój.
Nasza podróż poślubna była we Francji. Było cudownie, to chyba nasze najpiękniejsze chwile. Było bardzo romantycznie. Nigdy bym się nie spodziewała, że on tak potrafi to zorganizować. Niestety tylko tydzień tam spędziliśmy. Po powrocie wprowadziłam się do niego, on powiedział, żebym żadnej pracy nie szukała, bo chce mnie mieć w domu. Zgodziłam się na to, tymczasowo mi to pasowała, ale wiedziałam, że niedługo czegoś poszukam. Wtedy prawie wszystko dla niego poświęciłam. Pozwalał mi raz na miesiąc spotykać się ze znajomymi, ale on zawsze był przy mnie. To już nie było to samo, ale wtedy wydawało mi się, że dobrze postępuję. Tylko do rodziców mogłam sama jeździć. Czasami czułam się samotna, bo chciałam spotkać się ze znajomymi jak kiedyś, ale zdawałam sobie sprawę, że mam męża i muszę przy nim być.
Dopiero po trzech latach małżeństwa zaczęło mi to ciążyć. Nadal nie miałam pracy, on mi nie pozwalał na to. Chciał tylko żebym w domu siedziała. Już prawie w ogóle nie widywałam się ze znajomymi. Tylko jak spotkałam ich na mieście lub w sklepie. Paweł wtedy się zmienił, już nie było tak jak kiedyś. Musiałam mu usługiwać, jeśli nie to od razu była awantura. Nie rozmawiałam z nim o tym, bo myślałam, że to takie chwilowe i niedługo będzie tak jak kiedyś. Tylko przez to wszystko traciłam do siebie szacunek tak samo czułam się nie potrzebna dla wszystkich. Czasami nawet myślałam o samobójstwie. Tylko kochałam go i tylko to mnie trzymało, że on się zmieni.
Tylko nic się nie zmieniało było coraz gorzej. Jak nie robiłam tego, co on chciał, to mówił, że do niczego się nie nadaje i że żałuję, że jest ze mną. Czasami nawet po naszej kłótni jeździłam do rodziców, ale on zaraz przyjeżdżał i przepraszał. Za każdym razem się godziłam z nim wracać. Teraz zastanawiam się, dlaczego to robiłam. Ciężko mi to wytłumaczyć, nie wiem. Możliwe, że kochałam go. Może to nie jest wytłumaczenie, ale byłam zaślepiona.
Później już wszystko się zmieniło. Byłam w całkowitej rozsypce. Czułam się jak śmieć i on mi też tak twierdził. Nawet powiedział mi, że ma romans. Błagałam go, żeby to zakończył, ale mówił, że to jest tylko jego decyzja. Powtarzał, że ona jest lepsza ode mnie, daje mu więcej niż ja. Wtedy poczułam, że jestem nic nie warta. Czułam się okropnie, zastanawiałam się co ona ma a czego ja nie mam. Jeszcze on oświadczył mi, że dzisiaj wieczorem idzie do mnie. Ja zostałam sama, siedziałam i płakałam. Coś we mnie pękło i podcięłam sobie żyły. W tamtym momencie chciałam umrzeć. Tylko nie udało mi się, bo rodzice do mnie wpadli i mnie znaleźli. Od razu zawiadomili Marcina, on siedział przy mnie. Gdy się obudziłam to zaczął mnie pytać, dlaczego to zrobiłam i obiecałam mu coś. Powiedziałam mu, że nie wiem co mi się stało i że to nie przez Pawła tylko przez moją głupotę. Paweł jak się dowiedział od razu przyjechał, przestraszył się wtedy i mnie przepraszał. Obiecał mi, że więcej się z nią nie spotka i będzie tylko mój. Tak się stało, bo na tydzień się zmienił. Był dla mnie miły i się starał. Mogłam zapomnieć to, co do mnie mówił, ale to, że miał kogoś na boku to dla mnie był cios w serce.
Wtedy postanowiłam się usamodzielnić i poszukać pracy. Nie mówiłam mu o niczym. Chciałam go dopiero powiadomić jak znajdę pracę. Wszystko było idealnie, dopóki niechcący moja mama się wygadała przy obiedzie. Udał, że dostał telefon z pracy i musi coś załatwić. Tylko że bardzo by chciał, żebym ja z nim wróciła. Zgodziłam się na to, jak wracaliśmy to on się nie odzywał. Dopiero jak weszliśmy do domu to zaczęła się kłótnia. Krzyczał na mnie, był w jakimś szale. Twierdził, że chce go zostawić, a ja tylko chciałam iść do pracy. Powiedziałam mu, że odejdę, jeśli on mi zabroni pracować. Wtedy uderzył mnie. Od razu wybiegłam z mieszkania. Włóczyłam się po mieście do późnych godzin. Dopiero jak Marcin zadzwonił, byłam w szoku. Pytał mnie co się stało. Zapytałam go czy może się zobaczyć i umówiliśmy się w parku. Marcin szybko się zjawił i opowiedział mi z Paweł był u niego. Zapytał co się stało, bo on mówił, że się pokłóciliśmy i wyszłam z domu. Opowiedziałam mu wszystko, Marcin się strasznie zdenerwował, nawet chciał do niego jechać. Tylko ubłagałam go i poprosiłam czy nie mogę u jego siostry przenocować, bo nie chce, żeby mnie znalazł.
Tamta noc była dla mnie ciężka, nie mogłam spać. Zastanawiałam się co zrobić. Postanowiłam od niego odejść. Już nie mogłam tak dalej żyć, a teraz zaczęłam się go bać. Złożyłam wniosek o rozwód i wyjechałam z miasta do kuzynki. Paweł szukał mnie cały czas. Nawet groził Marcinowi, ale to nic nie dawało. Dopiero na rozprawię się spotkaliśmy, on udawał, że jest taki zrozpaczony z tego powodu. Mówił, że ja go zdradzałam z Marcinem, a on nadal się starał. Nie interesowało już mnie naprawdę. Chciałam, tylko żeby zniknął z mojego życia. Tylko odnalazł mnie, śledził mnie. Groził mi wtedy, że mnie zniszczy jak odejdę, ale nie uległam. Widziałam dużo razy jak stał pod domem i się patrzył w okno. Bałam się, ale musiałam to zakończyć.
W końcu dostałam rozwód i pozbyłam się jego z życia. On nadal stal pod domem, ale nie przejmowałam się nim. Przy mnie był cały czas Marcin, czułam się przy nim bezpiecznie. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Dużo mi pomógł, zawsze był przy mnie, gdy go potrzebowałam. Dlatego dałam mu szanse, ale to nie tak szybko, jak z Pawłem. Chcę dużo czasu z nim spędzić. Nie wiem co będzie, na razie nie ufam nikomu, ale może coś z tego wyjdzie. Teraz chcę się pozbierać po rozwodzie i zacząć wszystko od nowa. Teraz liczę się tylko ja.

Komentarze

Popularne posty

Popularne posty