Najlepsze wakacje.

Jestem osobą z bogatej i wykształconej rodziny, moje całe dzieciństwo przeznaczyłam na naukę. Moją zabawą było uczenie się liczyć, rodzice nie pozwalali mi bawić się z innymi dziećmi. Gdy już stałam się nastolatką, może trochę odpuścili bo już wiedziałam, co chcę robić w życiu i czym chcę się zajmować. Moim marzeniem było zostać chirurgiem. Nie miałam dużo przyjaciół, byłam osobą samotną. Czasami rodzice pozwalali mi wychodzić do kina lub do jakieś kawiarni z przyjaciółmi, ale zawsze musiałam wrócić o 21. Czasami bolało mnie to, że nie mogłam robić co moi rówieśnicy, ale wiedziałam że moi rodzice chcą dla mnie jak najlepiej.

Minął kolejny rok nauki, za kolejny czerwony pasek, mieliśmy pojechać do dziadków nad morze. Bardzo się cieszyłam, bo wiedziałam, że odpocznę od nauki. Gdy przyjechaliśmy, od razu pobiegłam nad morze, nie interesowało mnie, że rodzice będą źli. Chciałam po prostu pochodzić po tym piasku. Spacerowałam tak kilka godzin, gdy usłyszałam szczek psa. Podbiegłam i ujrzałam starszego blondyna. Miał poszarpane ubranie, widać było, że nie przelewa mu się. Tego dnia nigdy nie zapomnę. Podeszłam bliżej i przywitałam się. Jak spojrzałam w jego oczy nie mogłam się oprzeć były tak pięknie błękitne, nie mogłam się ruszyć, ani nic powiedzieć. On od razu zapytał co taka młoda dama szuka w takich miejscach. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć, od razu uciekłam do domu. W nocy nie mogłam spać, myślałam o nim. Chciałam wtedy zobaczyć go, następnego dnia i mieć odwagę się przywitać.

Tak jak marzyłam poszłam następnego dnia, czekałam cały dzień i go nie ujrzałam. Mijały kolejne dni, nadal go nie było. Już zaczęłam myśleć, że on po prostu był jakąś zjawą, że go nie ma. Będąc rano na targu z babcią było małe zamieszanie. Biegło dwóch starszych mężczyzn, krzycząc;

- To złodziej!!

Nagle ktoś pociągnął za kaptur i to był on. Dlatego postanowiłam pobiec za nimi.

Gonili go z kilkanaście minut on wbiegł do takiej odrapanej bramy, a oni pobiegli dalej. W biegłam za nim, siedział na schodach zmęczony i zdyszany. Zapytałam go czemu kradnie, on spojrzał na mnie chłodno i odpowiedział;

- Ty nie wiesz jak to jest błagać ludzi o chleb. Moja matka jest chora i robię wszystko, by pomóc w jej leczeniu.

Przytuliłam go, czułam się jak w niebie to było piękne uczucie, nigdy się tak nie czułam. Mimo wszystko nie znałam go, ale wiedziałam, że przy nim czuje się bezpieczna. Zaczęłam mu mówić, że moi rodzice są lekarzami i na pewno pomogą jego mamie. Umówiłam się z nim na kolejny dzień i obiecałam, że pomogę jak tylko mogę.

Następnego dnia przyszedł, moi rodzice były w szoku, że z kimś takim mam do czynienia. Wyjaśniłam im że jego mama jest umierająca i muszą jej pomóc. Mój tato wziął mnie do drugiego pokoju i powiedział stanowczo, że jeśli będę utrzymywać z nim jakikolwiek kontakt to nici z pomocy. Obiecałam mu, że więcej z nim się nie spotkam, tato od razu poszedł z nim do jego domu. Długo nie wracał, nie wiedziałam co się dzieje. Po jego powrocie, od razu zabrał mnie do salonu i wyjaśnił, że jego mama jest tak chora, że medycyna nie potrafi jej pomóc, ale jeśli zaczęłaby leczenie w klinice w Warszawie to może by jeszcze pożyła z rok lub dwa. Zapytałam tatę czy powiedział jej synowi co jej dolega i jaka jest diagnoza. Tatko stwierdził, że nie mógł tego zrobić, bo w nim jest jeszcze jakaś nadzieja i nie chciał tego psuć, ale obiecał pomoc.

Nie potrafiłam dotrzymać obietnicy, spotykałam się z nim codziennie. Spędzaliśmy całe dnie razem, to był najpiękniejszy czas w moim życiu. On pokazał mi jak ludzie naprawdę żyją i jak muszą sobie radzić, by przetrwać. Wiedziałam, że kocham go ponad wszystko i czułam, że jego uczucia są takie same. Po trzech tygodniach zmarła jego mama, byłam przy nim. Ten czas był bardzo trudny dla mnie, nie wiedziałam jak sobie z tym radzić i jak mu pomóc.

To była niedziela, gdy zabrał mnie na kolacje u siebie, postanowił zapisać się do szkoły i zostać kimś. Chciał pomagać innym w takiej sytuacji jak on i jego rodzina. Byłam zachwycona i postanowiłam pomóc mu w nauce.

Minął miesiąc, w każdy dzień uczyliśmy się. On był bardzo mądrym człowiekiem, szybko się uczył, ale przez jego pochodzenie nie mógł wcześniej się uczyć. Przyszedł dzień, że postanowiłam powiedzieć rodzicom, że jesteśmy razem, chciałam zostać tutaj i kontynuować naukę. Myślałam, że to była dobra decyzja, ale gdy już im uświadomiłam co chcę robić tatko bardzo się zdenerwował i zaczął nas pakować wiedziałam już, że nie zostanę tu dłużej więc postanowiłam napisać list. Poprosiłam babcie o pieniądze dała mi bardzo dużo starczyłoby mu nawet na mieszkanie w Warszawie. Tak zrobiłam, podałam mu adres i poprosiłam babcie by przekazała mu list.

Po tygodniu w Warszawie idąc do sklepu nagle ujrzałam go, stał przy jakieś starszej Pani i rozmawiał z nią. Od razu podbiegłam i pocałowałam go. Wtedy już obiecaliśmy sobie, że nic nas nie rozdzieli. On zapisał się do szkoły zaocznej, ja chodziłam do medycznej. Mijały miesiące a nasza miłość coraz bardziej kwitła. Po roku okazało się, że jestem w ciąży nie wiedziałam co zrobić. Byłam jeszcze bardzo młoda, a rodzice byli przeciwni naszemu związkowi. Kolejne dni leciały a ja bałam się cokolwiek zrobić.

Pewnego ranka, gdy się obudziłam zeszłam od razu na dół. Siedział na sofie w salonie, mój tato był bardzo zły, bo już wiedział, że jestem w ciąży. Byłam w szoku, że on to zrobił i co się stanie, bo wiedziałam, że mój tatko nas rozdzieli. Jednak okazało się co innego, rodzice postanowili kupić mieszkanie i pomóc nam finansowo. Postanowili dać mu prace w ich klinice i jak już się dziecko urodzi to powiedzieli, że pomogą. Byliśmy prze szczęśliwy, bo myśleliśmy, że już zawsze będzie nam się układać i nic nie stanie nam do szczęścia.

Po pięciu miesiącach byliśmy już prawie jak szczęśliwa rodzina. Ja nadal się uczyłam, on niestety przestał się uczyć, ale pracował byśmy mieli za co żyć. W ten dzień mieliśmy kupować łóżeczko dla naszego skarba i byliśmy umówieni po jego pracy. Czekałam godzinę pod sklepem, ale nie przychodził. Przestraszyłam się i od razu pojechałam do kliniki. Jak już byłam na miejscu mama zaczęła mnie zatrzymywać i pokazywać mi zbędne gazety, wtedy już wiedziałam, że coś się stało. Zaczęłam krzyczeć gdzie on jest i nagle przyszedł tatko. Zabrał mnie do pokoju, a jak już tam weszłam serce stanęło mi w gardle.

Leżał na łóżku, cały zabandażowany, był podłączony to maszyny, nie wiedziałam co mam ze sobą wtedy zrobić. Tatko powiedział, że wybiegł szybko z kliniki i karetka go potrąciła. Błagałam tatę by go ratował, klękałam przed nim. Tato mówił, że zrobi wszystko i żebym była w dobrej myśli. Siedziałam z nim całą noc i kolejną. Spałam przy jego łóżku, modląc się. Trzeciego dnia, gdy spałam on się obudził i zaczął mnie głaskać. Od razu się obudziłam i poprosił mnie bym poszła do domu i odpoczeła, bo nasze maleństwo musi urodzić się zdrowe i jak go zabraknie musi się mną zajmować. Prosiłam go by tak nie mówił, bo wiedziałam, że razem się zestarzejemy. On był innego zdania i cały czas mówił co mam robić, gdy go zabraknie. Prosił mnie bym znalazła sobie kogoś wartego mnie i opiekował się naszym synkiem tak samo, jak on by to robił i żebym miała więcej dzieci najlepiej trójkę. Dawałam mu dużo obietnic, cały czas o to prosił. Nie dało mu się przemówić, bo jak zawsze on musiał mieć racje. Tatko powiedział, że jest z nim lepiej i żebym pojechała do domu odpocząć a on na pewno się nim zajmie. Wróciłam do jego pokoju i całowaliśmy się namiętnie z kilkanaście minut. Mówiłam mu, że z rana od razu po wizycie od lekarza przyjadę do niego.

W tę noc miałam koszmary co chwilę się budziłam i dzwoniłam do mamy jak z nim, bo miała wtedy dyżur. Gdzieś o czwartej nad ranem zadzwonił telefon, mama powiedziała, że jej przykro. Już wiedziałam co się stało, tak jak stałam pobiegłam do szpitala. Leżał on taki już inny, obojętny. Nie mogłam uwierzyć w to, że odszedł, że tak po prostu zostawił mnie samą. Krzyczałam i błagałam by wrócił. Byłam na siebie zła, że zostawiłam go samego, bo jeśli może bym została on by żył. Obwiniałam siebie za jego śmierć.

Teraz jestem trzydziestko pięciolatką, mam trójkę dzieci i męża. Najstarszy syn jest jego dzieckiem i ma takie same piękne błękitne oczy jak on. Za każdym razem, gdy w nie patrzę widzę jego. Jest taki podobny. Chcę pomagać biednym tak samo, jak tato i owszem mam męża, ale to nie jest to samo co z nim. To nie jest ta miłość, nigdy nie będę kochać męża jak jego. Moja miłość do niego nigdy się nie skończy. Nie ma dnia, gdy o nim nie myślę, ale pogodziłam się już z jego śmiercią, bo wiem jak nadejdzie mój czas znowu zobaczę te oczy i będziemy żyli wiecznie tak jak sobie obiecywaliśmy.

Komentarze

Popularne posty

Popularne posty