Zdrada boli najbardziej.

To wydarzyło się miesiąc przed moim ślubem, całe przygotowanie spadło na moją głowę. Mój ukochany ma ciężką prace i niestety pomagał, kiedy tylko mógł. Dużo pomagała mi moja siostra i przyjaciółka, nie wiem co bym bez nich zrobiła. Chciałam, żeby nasz ślub był wyjątkowy. Wszystko tradycyjnie, lecz nowocześnie. Nie wiedziałam, tylko że moim najbliżsi zranią mnie w tak podły sposób. Opowiem wszystko od początku.

Z moim ukochanym poznałam się, gdy miałam siedemnaście lat. Nie zwracałam uwagi na niego, bo byłam wtedy związku. Nic poważnego nie łączyło mnie z tym chłopakiem, nie wiem co wtedy chciałam osiągnąć. Poznałam go tak, że podszedł do mnie, gdy siedziałam na ławce, jak go zobaczyłam to dziwnie się poczułam. Nie potrafię opisać tego uczucia, było strasznie dziwne. Później cały czas przyglądałam się mu, ciekawił mnie. Znałam go wcześniej, ale jakoś za bardzo nie zwracałam uwagi na niego. Odprowadził nas wtedy prawie do domu. Dni mijały i zawsze gdzieś był niedaleko, że go spotykaliśmy. Dużo z nim w sumie nie rozmawiałam, bo zawstydzał mnie jak nikt inny. Później jakoś tematy przychodziły, chciałam z nim cały czas rozmawiać. Lubiłam go słuchać, zawsze. Do tej pory tak mam, uwielbiam jego głos. Długo nie minęło i rozstałam się z chłopakiem. O Piotrku nie mogłam przestać myśleć. Chciałam z nim spędzać czas sam na sam, ale przeważnie był ktoś. Miałam wrażenie, że on się mną nie interesuje więc nie chciałam nic mówić, że mi się podoba. Udawałam, że jest tylko moim kolegą. Kolejne dni leciały a ja coraz bardziej się w nim zatracałam. Wszystko mi się w nim podobało, jego uśmiech, oczy, włosy, głos. Dla mnie nie miał wtedy żadnej wady, był moim ideałem. Najbardziej bolała mnie myśl, że mogę go stracić, że pozna kogoś i już nie przyjedzie. W końcu wzięłam się na odwagę i zrobiłam pierwszy krok, okazało się, że ja mu też się podobam. W życiu mnie nic tak nie uszczęśliwiło, jak ta wiadomość. Później już było inaczej, spotykaliśmy się sam na sam. Rozmawialiśmy dużo, pragnęłam by mnie przytulił, ale nie chciałam się spieszyć. A jak już to zrobił, moje nogi zrobiły się jak z waty a na dziele miałam ciarki. Tego momentu aż do tej pory nie potrafię zapomnieć. Nigdy nie czułam się tak dobrze, jak przy nim. Ciągle chciałam więcej, ale nie chciałam wyjść na jakąś psychopatkę. Jak już byliśmy razem to dla mnie początki były trudne, bo bałam się, że go skrzywdzę, bo nie wiedziałam, czy jestem skłonna budować poważny związek. Szybko się to zmieniło, bo gdy go widywałam to nic innego się nie liczyło. Tęskniłam, gdy go nie było, cały czas czułam niedosyt. Chciałam cały czas się z nim spotykać. I tak mijał rok, dwa, trzy. Przez ten czas kilka razy się rozstaliśmy, ale po jakimś czasie wracaliśmy do siebie. Często się kłóciliśmy, mamy różne charaktery. Ciężko jest nam się dogadać, ale kochamy się.

Po czterech latach związku rozstaliśmy się. To była dla mnie męka, zmieniłam się. Nie potrafiłam o nim zapomnieć, śnił mi się codziennie. Rano, gdy się budziłam wpadałam rozpacz, bo wiedziałam, że go nie ma dla mnie. Rok nie byliśmy razem, wtedy byłam nawet w związku, ale to nie było to samo. Nie kochałam go nawet, pragnęłam mieć kogoś, choć troszkę podobnego do niego. On też miał kogoś, nawet nie byłam o nią zazdrosna. Jakoś nie interesowała mnie ona, jak ich widywałam jedynie tylko on był przed moimi oczami. Pragnęłam by był szczęśliwy i życzyłam im jak najlepiej. Dla mnie on zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Za niego oddałabym nawet życie tylko po to by był szczęśliwy. Po roku spotkaliśmy się na domówce, ja już byłam sama, bo nie potrafiłam ranić tego chłopaka. Nie odzywaliśmy się na początku do siebie, tylko ja się upiłam i on. Spotkaliśmy się na balkonie, bo poszłam na papierosa. Staliśmy obok siebie, ja się nie odzywałam i on tak samo. Jak już spaliłam to odwróciłam się i chciałam wychodzić, ale on złapał mnie za rękę. Mocno mnie przyciągnął do siebie i wyszeptał do ucha ' nigdy już nie odchodź. ' Po chwili mnie pocałował i znowu miałam nogi z waty i ciarki na całym ciele. Wtedy czułam już, że jest on mężczyzną mojego życia. Po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem, wtedy nasz związek się wzmocnił. W końcu mogłam się nim cały czas cieszyć.

Przyszła kolejna nasza rocznica związku myślałam, że zapomniał. Było mi cholernie smutno, bo zawsze o niej pamiętał, przyjaciółka wyciągnęła mnie na piwo. Jak już wróciłam myślałam, że go nie ma, gdy zapaliłam światło, wszędzie były rozsypane płatki róż. Szukałam go w kuchni i w łazience, ale go nie było. Jak już weszłam do sypialni był ubrany w koszule i eleganckie spodnie. Klęknął przede mną i poprosił mnie o rękę. Od razu się zgodziłam, bo moim marzeniem było zostać jego żoną i tak to się zaczęły przygotowania do ślubu. Mimo że było strasznie dużo roboty to ten okres jest dla mnie najszczęśliwszych, byliśmy tacy szczęśliwi. Mój wieczór panieński był udany, balowałyśmy po klubach. Tak się upiłam, że nie pamiętam, jak do domu wróciłam, jego wieczór podobno też był udany z tego, co mi opowiadał. Troszkę przez ten okres oddaliliśmy się od siebie, mnie całymi dniami nie było w domu a jak wracałam to on już spał albo ja byłam zmęczona. Widziałam, że bardzo się stresował, bo też chciałby nasz ślub był idealny. Tak naprawdę nie wiedziałam co się za tym kryje.

Przyjaciółka mnie poprosiła, żebyśmy zrobiły sobie babski wieczór, powiedziałam mu, że nie wrócę na noc do domu. Tylko jakoś nie potrafiłam się dobrze bawić. Myślałam cały czas o nim, nie wytrzymałam i postanowiłam wrócić do domu. Chciałam zrobić mu niespodziankę kupiłam wino i jedzenie. Weszłam cichutko do mieszkania, ale gdy weszłam do sypialni to myślałam, że to sen. Leżał tam z moją siostrą, jedli kolacje, byli całkiem nadzy. Jak mnie zobaczyły to on mówił, że przeprasza. Nie umiał mi tego powiedzieć, bał się, że mnie skrzywdzi, a ona uciekła do łazienki. Zaczęłam się pakować, on nie był tym zaskoczony. Siedział w salonie, nic nie mówił. Gdy wyszła moja siostra, rzuciłam się na nią. Byłam taka zła, że nie potrafiłam się opanować, biłam ją. On nie mógł mnie odciągnąć. Po jakimś czasie sama się opanowałam, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Pojechałam wtedy do przyjaciółki, płakałam całą noc. Chyba osoby zdradzone przez najbliższych potrafią mnie zrozumieć. Bo to jest ból niedoniesienia, czasami miałam wrażenie, że to tylko sen. Szczerze nie potrafiłam w to uwierzyć, że oni mi to zrobili.

Wyjechałam, nie potrafiłam patrzeć na to, jak oni są szczęśliwi. Nadal on jest moim ideałem i kocham go. Wiem, że jeśli poprosiłby o wybaczenie to wybaczyłabym mu. Nie potrafię teraz ułożyć sobie życia, dnie wyglądają tak samo. Rano wstaje, idę do pracy, wracam, puszczam sobie jakiś film, płaczę i zasypiam. Chciałabym zapomnieć o tym wszystkim, ale nie potrafię zamknąć tego rozdziału. Nie ufam już mężczyzną, ale brakuje mi cholernie drugiej osoby. Mimo wszystko nie potrafię być z kimś. Może kiedyś kogoś spotkam, że zaufam na nowo, ale boję się być znowu skrzywdzona. Bo ten ból jest straszny i nie życzę tego nikomu. Chciałabym być znowu taka szczęśliwa jak z nim.

Komentarze

  1. Bo ludzie są tylko ludzmi... Potrafią ranić jak żaden inny gatunek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Popularne posty