Nikt nie jest idealny.

Kilka lat temu od razu po studiach zaczęłam pracę jako nauczycielka angielskiego w Liceum. Na początku było mi ciężko, bo byłam młodą nauczycielką, ale po kilku miesiącach złapałam kontakt z uczniami. Z jedną klasą się najbardziej zaprzyjaźniłam, byłam dla nich jak druga wychowawczyni. Była to klasa językowa i często przygotowywaliśmy się do konkursów. Mimo wszystko było tam kilka uczniów, którzy mieli trudności z tym przedmiotem, dlatego postanowiłam zrobić dla nich zajęcia dodatkowe. Jeszcze dodatkowo przygotowywali się do matury i jeśli ktoś, miał chęć to mógł tam przychodzić.

Te zajęcia odbywały się trzy razy w tygodniu po zajęciach, dużo uczniów przychodziło. Mimo wszystko jeden uczeń nie przychodził a miał duży problem z Angielskim. Próbowałam z nim rozmawiać, ale często wyśmiewał mnie. Po kolejnych jedynkach ze sprawdzianów przyszedł i poprosił mnie bym dokładnie mu wszystko wytłumaczyła i czy dałabym mu korki. Zgodziłam się, bo od tego jestem i powinnam pomagać uczniom, którzy potrzebują pomocy.

Umówiliśmy się w piątek wieczorem, jedyny wtedy termin, który miałam wolny. Nie chciałam od niego pieniędzy. Chciałam tylko by zdał dobrze maturę. Byłam w szoku, bo jak przyszedł był dobrze przygotowany, w szkole nigdy tak się nie przygotowywał. Dokładnie słuchał co mu tłumaczyłam i rozwiązywał zadania. Po kilku tygodniach zaczął dostawać dobre oceny z tego przedmiotu, ale chciałam dalej mu pomagać. Zaczęłam go bardziej pomagać i się zgłębiać w jego życie. Trudny miał charakter i miał straszną sytuację rodzinną. Wiedziałam, że to wszystko go dobija dlatego się tak zachowuje. Też chciał być postrzegany jako niczego się nie bojący, ale mimo wszystko w środku był kruchy. Czasem do mnie przychodził pod wpływem alkoholu i pozwalałam mu u mnie nocować. Pewnego dnia jak u mnie spał, gdy się obudziłam zauważyłam, że mnie obserwuje. Zaskoczył mnie i zapytałam co tu robi. Powiedział, że zostawił gdzieś telefon bał się mnie obudzić więc chwile tak stał. Kilka dni później nie przyszedł do mnie na korki, dzwoniłam do niego cały wieczór, ale nie odbierał. Trochę się martwiłam, bo nie wiedziałam co mogło się stać, ale postanowiłam poczekać do rana. Przed 22 wpadła do mnie przyjaciółka na wino. Godzinę później dostałam esemesa, że jest pod moim blokiem na ławce i czy wyjdę z nim porozmawiać. Przeprosiłam przyjaciółkę i wyszłam z domu. Podeszłam do niego i od razu wyczułam, że coś pił, zaczęłam na niego krzyczeć, bo za dużo pił. Nie odzywał się i po chwili poprosił mnie bym siadła. Zaczął mówić, że chce mi coś powiedzieć, ale jeśli by nie wypił to nigdy by tego nie zrobił. Nie rozumiałam, o co mu chodziło, myślałam sobie, że może coś zrobił albo coś się stało. Nagle on zaczął mówić, że cały czas o mnie myśli, ale wie, że nie zwracam na niego uwagi pod takim względem. Nie wiedziałam co wtedy mam zrobić i co powiedzieć. Byłam zaskoczona i słowa z siebie nie mogłam wydusić. Jak przestał mówić to wstał i mnie pocałował. Odepchnęłam go, a on przeprosił i powiedział, że tylko o tym marzył. Nadal tak stałam, a on powiedział, że jeśli jest, choć cień szansy to żebym mu dała znać i poszedł.

Całą noc nie mogłam o niczym innym myśleć, spać też nie mogłam. Rano w szkole nie wiedziałam jak się zachować, na lekcji cały czas się na mnie patrzył i uśmiechał. Nawet pisał do mnie esemesy, że pięknie wyglądam. Nie wiedziałam jak się zachować i co zrobić w tej sytuacji.

Na drugi dzień mieliśmy mieć korki, przemyślałam już wszystko i wiedziałam co mam zrobić. Jak przyszedł to od razu mu wyjaśniłam, że nie mogę nadal prowadzić z nim korek i jeśli nadal chce się uczyć to zapraszam na zajęcia dodatkowe. Zdenerwował się i wyszedł.

Nie chodził przez tydzień do szkoły, podobno był chory, jego matka dała zwolnienie. Tylko ja wiedziałam, że to moja wina, że opuszcza zajęcia. Tak naprawdę brakowało mi jego widoku i spędzania z nim czasu. Wiedziałam, że czułam coś do niego, ale nie mogłam nic z tym zrobić, bo jestem jego nauczycielką.

Mijał drugi tydzień, a jego nadal nie było w szkole. Martwiłam się i zadzwoniłam do jego rodziców. Jego matka powiedziała, że nadal jest chory i jak wyzdrowieje na pewno pojawi się w szkole. Na drugi dzień wieczorem ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i to był on, był całkiem pijany i ledwo co się trzymał na nogach. Zapytałam co się z nim działo a on odpowiedział, że mama mu mówiła, że dzwoniłam i wie, że to coś znaczy. Zaprosiłam go do domu i położyłam go w salonie. Nie mogłam spać, myślałam jak z nim porozmawiać, by go nie zranić. Dopiero gdzieś nad ranem zasnęłam, jak się obudziłam myślałam, że już go nie ma. Gdy weszłam do kuchni na stole stał bukiet kwiatów i zrobione śniadanie. Po chwili przyszedł i powiedział, że to dla mnie. Zaczęłam mu tłumaczyć, że musi już iść i że nie powinnyśmy przebywać ze sobą. On podszedł i pocałował mnie, w tym momencie nie wiedziałam co się ze mną stało i trafiliśmy w łóżku.

Miałam wyrzuty sumienia, ale czułam się dobrze przy nim. Potrzebowałam go i to już było silniejsze ode mnie.

Już spędzałam z nim każdą wolną chwile, było nam dobrze razem. Tylko musieliśmy się ukrywać, w szkole normalnie się zachowywaliśmy. Nie dawaliśmy żadnych oznak, że coś nas łączy.

Przygotowywałam go osobiście do matury, jak nigdy chciał się uczyć i zaczął planować swoją przyszłość. Po dwóch miesiącach przyszedł czas na matury i zdał ją dobrze. Tak bardzo się wtedy cieszył, chciał żebyśmy wyjechali w góry na wakacje.

W czerwcu dyrektorka wezwała mnie do siebie i pokazała mi moje zdjęcia. Byłam tam naga lub z nim. Nie wiedziałam co mam jej wtedy powiedzieć, była strasznie zła, ale przyznałam się, że mam z nim romans. Powiedziała jeszcze, że te zdjęcia prawie pół szkoły widziało.

Wtedy poczułam się oszukana, bo wiedziałam, że tylko od niego te zdjęcia mogły wypłynąć. Dyrektora zawiesiła mnie i kazała wracać do domu. Na korytarzu widziałam ten wzrok uczniów, jak już wychodziłam to spotkałam go przed szkołą. Podszedł i zapytał, dlaczego wychodzę, bo przecież mamy lekcje. Nie odezwałam się słowem do niego i wróciłam do domu. Po powrocie płakałam długo, on dzwonił i pisał. Nie miałam ochoty go widzieć a wiedziałam, że się zjawi to pojechałam do rodziców. Przez kilka dni nie miałam z nikim kontaktu i miałam wyłączony telefon. Jak wróciłam to od razu zjawiłam się w szkole. Dyrektorka wzięła mnie i jego na rozmowę. Mówiła, że musimy to zakończyć jak najszybciej, bo rozpętał się skandal na szkołę. Powiedziałam jej, że już to zrobiłam i będę unikać kontaktu z nim. Gdy wyszliśmy on mówił, że nie ma nic z tym wspólnego. Tylko że telefon zostawił u kumpla a oni to rozpętali. Nie wierzyłam mu i powiedziałam, że nie chce mieć już z nic wspólnego.

Wieczorem przyszli do mnie jego rodzice, oczerniali mnie i wyzywali. Powiedzieli, że zaufali mi, a ja zrobiłam coś strasznego i za to powinnam iść do więzienia. Wtedy wszyscy się ode mnie odwrócili, wyśmiewali się ze mnie i traktowali źle. Jedyna osoba, która była przy mnie to była moja przyjaciółka. Wspierała mnie jak tylko mogła i mówiła, że od początku ten romans nie miał sensu i wiedziała, że tak się stanie. On cały czas wydzwaniał i pukał do drzwi i po kolejnym razie otworzyłam mu drzwi. Błagał mnie bym go nie zostawiała i przyrzekał na wszystko, że on tego nie zrobił. Wysłuchałam go i poprosiłamby wyszedł. Popłakał się wtedy i przytulił mnie, odepchnęłam go i poprosiłamby więcej nie przychodził do mnie.

Jak przyszedł koniec roku szkolnego źle się czułam, bo musiałam się tam zjawić. Nikt o tym nie zapomniał i jak mnie widzieli śmiali się. Teraz nawet nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele.

Stałam tam i żałowałam, że się z nim związałam. Cały czas się na mnie patrzył, ale był smutny. Wtedy wiedziałam, że tak musiało się stać, bo romans z uczniem do niczego dobrego by mnie nie zaprowadziło. Od razu po zakończeniu roku, poszłam do dyrektorki i powiedziałam, że odchodzę. Ona chciała mnie w jakiś sposób zatrzymać, mówiła, że miną wakacje i wszyscy zapomną. Tylko że ja bałam się, że ta sytuacja się powtórzy. Wyjaśniła mi też, że zdjęcia wyszły nie od niego tylko od innych uczniów. Mimo wszystko nie chciałam już z nim o tym rozmawiać, chyba już nie potrafiłam z nim być.

Całe wakacje spędziłam u rodziców, nawet nie wiedziałam co się dzieje u niego i co dalej postanowił. Zaczęłam pracę jako tłumaczka i wszystko zaczęło wracać do normy, ale po jakimś czasie spotkałam go na mieście za rękę z dziewczyną. Gdy mnie zobaczył od razu ją puścił, ona mnie znała, bo chodziła do tej szkoły, mimo że jej nie uczyłam. Widziałam jej zdenerwowanie i skręciłam w inną uliczkę. Kilka dni później, gdy wracałam do domu stał pod moją klatką. Na początku nie zwróciłam na niego uwagi i weszłam do klatki. Poszedł za mną, zapytałam czego chce, ale się nie odzywał. Po chwili powiedział, że tęsknił za moim widokiem, odpowiedziałam mu, że ma fajną dziewczynę i żeby się jej trzymał. Powiedział mi, że już z nią nie jest i jedynie czego chce to tylko mnie. Nie mogłam nadal go słuchać i poszłam do mieszkania. Tylko znowu wszystko wróciło, mimo wszystko chciałam mieć go blisko i być przy nim. Biłam się z myślami kilka dni, z jednej strony moje uczucia były silniejsze, a z drugiej bałam się mieć z nim jakikolwiek kontakt.

Mimo wszystko postanowiłam dać sobie spokój. Tylko gdy poszłam do baru z moją przyjaciółką spotkałam go tam. Był tam ze znajomymi ze szkoły, już mnie to nie interesowało. Podeszłam do niego i go pocałowałam. On mnie przytulił, powiedział, że tęsknił i już nikt nie stanie nam na drodze. Od razu poszliśmy do mnie i długo rozmawialiśmy. Wtedy postanowiliśmy dać sobie kolejną szanse.

Teraz minął rok od tego, jak wróciliśmy do siebie. Jesteśmy szczęśliwi i zamieszkaliśmy razem. Spodziewam się jego dziecka i jestem szczęśliwa z tego powodu. Mimo wszystko nie wierzyłam w nasz związek, a teraz już jesteśmy po ślubie. Nie wiem co się kiedyś wydarzy, ale wiem, że go kocham i byłabym głupia nie dając naszej miłości szanse.

Komentarze

Popularne posty

Popularne posty